– To, co się stało dzisiaj w nocy, to rzeczywiście cud. Dziękuję Bogu, że żyję – podkreślał w rozmowie z TVN24 ks. Krzysztof Kozłowski, polski proboszcz mieszkający we włoskiej Accumoli. To jedno z miejsc najmocniej dotkniętych skutkami trzęsienia ziemi, do którego doszło w nocy. Dom ks. Kozłowskiego został częściowo zniszczony, duchownego udało się jednak uratować.
Krzysztof Kozłowski jest proboszczem parafii we włoskiej miejscowości Accumoli. To jedno z miejsc najbardziej poszkodowanych w wyniku trzęsienia ziemi, które w nocy z wtorku na środę nawiedziło środkowe Włochy.
– To, co się stało dzisiaj w nocy, to jest rzeczywiście cud – relacjonował ks. Kozłowski. – Moi sąsiedzi zginęli, mój dom jest zniszczony. Dziękuję Panu Bogu, że żyję – podkreślił.
Duchownemu nic się nie stało. Jak opowiadał, zawaliła się m.in. przykościelna dzwonnica, która zburzyła sąsiedni dom.
– Schody, które prowadziły do mojego domu, całe się zawaliły, zostały tylko dwa pokoje. Tylko to zostało z mojego domu – powiedział.
Ks. Kozłowski został uratowany po dwóch, trzech godzinach. Jak tłumaczył, przez cały ten czas pozostawał w kontakcie z ratownikami. – Cały czas modliłem się tylko, żeby kolejne wstrząsy nie doprowadziły do tego, że zawali się reszta domu – wspominał.